wróć
Polski Związek Alpinizmu

PICOS DE EUROPA 2013

Opublikowano: 8-11-2013; 9:49 przez mteg

Tegoroczna wyprawa Speleoclubu Wrocław jechała z jasno sprecyzowanymi celami, które były następstwem zeszłorocznych osiągnięć.


Tegoroczna wyprawa Speleoclubu Wrocław jechała z jasno sprecyzowanymi celami, które były następstwem zeszłorocznych osiągnięć (czytaj: http://pza.org.pl/news.acs?id=1560773).


  1. Kontynuacja eksploracji najniższych partii Pozu de la Torre Santa Maria (PE001)
  2. W tej samej jaskini kontynuacja eksploracji górnych partii pod blokiem szczytowym Torre Santa Maria.
  3. Badanie kierunku odpływu wód z Pozu de la Torre Santa Maria (PE001), czyli tzw. barwienie.
  4. Zaległe prace dokumentacyjne w Sistema Cembavieya (CEM/SCP111) od otworu Sima Parodia (SCP111) do połączenia z Sima Cembavieya (CEM).


Konkretnie postawione cele są zawsze motorem do zdecydowanych działań na etapie przygotowań i tak też się one toczyły. Niestety, z początkiem lipca zaczęły do nas docierać z Picos niezbyt optymistyczne wieści o sporej pokrywie śnieżnej, zalegającej w wyższych partiach masywu po wyjątkowo w tym roku śnieżnej i długiej zimie.



Sam śnieg niepokoił nas jedyne w zakresie podejścia pod PE001, ewentualną drożność otworu i dostęp do początkowych partii jaskini. Położenie otworu bezpośrednio pod ścianą Torre Santa Maria dawało nadzieję, że powstanie szczelina brzeżna odsłaniająca otwór, a istnienie „Górnych Partii” zapewniało możliwość przejścia w głąb, nawet jeżeli główny otwór byłby zasypany.



Zgodnie z przypuszczeniami udało się wejść w „Górne Partie” PE001 i ominąć problematyczny początek jaskini. 200 m liny poręczowej na powierzchni zapewniło, że zarówno podejście pod otwór jak i powrót były bezpieczne. Zgodnie z przypuszczeniami, po zapoznaniu się z sytuacją „na górze”, nikt o pracach dokumentacyjnych w SCP111 już nawet nie wspominał…



Niestety tak samo wyglądała sytuacja w Sima Cembavieya i CEV181, w których zostało „uwięzione” sporo sprzętu po zeszłorocznej wyprawie. Ubiegłoroczna taktyka, że „za rok się zreporęczuje i przynajmniej na bazę nie trzeba będzie nosić, bo i tak wszystko pójdzie do PE001” w zaistniałej sytuacji zawiodła. Zorganizowane w połowie wyprawy wyjście do Sima Cembavieya w celu „pozyskania sprzętu” dostarczyło jednoznacznych dowodów na to, że jaskinie są „niechadzalne, nawet dla tych z doświadczeniem kanioningowym”.



Na pocieszenie w PE001, w porównaniu do innych jaskiń było „sucho”, co pozwoliło nam podjąć działania. Niedobory sprzętowe były doskwierające, ale „na szczęście”, w samej jaskini też „nie szło łatwo”. Przy głębokości jaskini 786 biwak został założony stosunkowo płytko, na poziomie ok. -320 m. Przyczyny takiej lokalizacji były prozaiczne: brak lepszego miejsca poniżej. Odległość na przodek była na tyle doskwierająca, że pierwszy biwak nie przyniósł zbyt wielu efektów, poza ogromną determinacją w znalezieniu lepszej lokalizacji dla kolejnego. Dzięki temu kolejny biwak na -560 mógł podejmować skuteczniejsze działania, a ich efektem było osiągnięcie głębokości 883 m. Nie osiągnięto dna, jaskinia „puszcza” dalej, przy czym słowo „puszcza” nie oznacza, że odbywa się to łatwo. Sama PE001 pomimo znacznej już deniwelacji, „korkociągiem” schodzi coraz głębiej, „nie wykazując chęci” do przybrania bardziej horyzontalnego przebiegu, co mogłoby zwiastować bliskość dna. Jest więc nadzieja, że jaskinia ta, położona „na krańcu” znanej nam struktury geologicznej, pozwoli nam na „przejście na drugą stronę mocy” i osiągnięcie większej deniwelacji niż pierwotnie zakładaliśmy jako „plan minimum”.



Równolegle z działaniami „na dole” były prowadzone prace w górnych partiach. Rozpoczęliśmy je „z pompą” od fajerwerków czyli „dymienia”. Nasze obawy, że odpalone świece dymne z racji „ratowniczych” kolorów, ściągą nam na głowę kłopoty, okazały się bezpodstawne. W samej jaskini dym był wciągany w oczekiwanym przez nas kierunku z zaskakującą prędkością, ale na powierzchni żaden z kilku rozstawionych wokół Torre Santa Maria zespołów nic nie zauważył. Pozostał więc nam trawers pod stropem Studni Pod Wantą, jakieś 140-150 m nad jej dnem. Dwie szychty „hakówy” przyniosły odkrycie szczeliny za „Trawersem z wiertła” o zadziwiająco konsekwentnym przebiegu. Niestety końcowa jej część jest zagruzowana luźnym rumoszem wymagającym niezbyt trudnego, ale jednak „urabiania”. Sama natomiast lokalizacja tego miejsca, bezpośrednio pod dolną częścią ogromnego zachodu Corredor del Marques przecinającego północną ścianę Torre de la Santa Maria, określa cel naszych poszukiwań powierzchniowych na przyszłość (czytaj: gdy będzie mniej śniegu).



To, że nie osiągnęliśmy dna w PE001 skomplikowało sprawy barwienia. Było ono zaplanowane na końcową fazę wyprawy aby „dać sobie czas na załojenie do dna”. Mogliśmy sobie pozwolić na taki komfort ze względu na współpracę z Danielem. My barwimy, wyjeżdżamy a on „serwisuje”. Dna nie „załoiliśmy” i po konsultacjach z Danielem zapadła decyzja, że barwimy „gdzie się da” i „będzie jak będzie”. Wspólnie „obstawiliśmy” potencjalne miejsca wypływu. My te wyżej położone, bliżej bazy, Daniel te dalsze, łącznie 6 punktów. 2,5 kg fluoresceniny ostatecznie „wylądowało gdzieś w PE001” z „cichą” nadzieją, że coś to da. Niestety rezultatów brak… Co prawda na dzień dzisiejszy próbki czekają na przebadanie na bardziej czułym spektrofluorometrze ale otrzymane wyniki mogą być „na pograniczu tła”.


PICOS DE EUROPA 2013 - Uczestnicy wyprawy
Picos de Europa 2013 – Uczestnicy wyprawy (fot. M. Krajewski)


Podsumowując tegoroczną wyprawę można dojść do wniosku, że nasze ambitne plany natura zweryfikowała w sposób bezwzględny. Z pokorą czekamy na rok przyszły…



Pełna relacja z wyprawy wraz z dokumentacją merytoryczną i fotograficzną oraz informacją na temat uczestników wyprawy znajduje się tutaj: PICOS DE EUROPA 2013


Na podst. relacji Marka Stahoo Jędrzejczaka

Partnerzy